piątek, 24 października 2008

Steven Saylor - Rzym

Legenda jest historyczna, podobnie jak historia jest legendarna.” – Alexandre Grandazzi

Rzym to bardzo ciekawy zbiór opowiadań traktujący o powstaniu Wiecznego Miasta „na surowym korzeniu”, a następnie ukazujący nam jego ewolucję. Ewoluują także mieszkańcy, ludzie z krwi i kości, którzy mają swoje codzienne problemy, ambicje i marzenia. I jak to często bywa, tak pochłonięci swoim codziennym życiem, że brak im czasu, aby spojrzeć wstecz. Najbardziej dla mnie urzekające w tym zbiorze opowiadań jest to, że są spięte w całość wieloma klamrami. Pierwszym wspólnym mianownikiem jest Fascinus, starożytny amulet przekazywany z pokolenia na pokolenie. Drugą klamrą są dzieje rodów Potycjuszów i Pinariuszów. Jednak największym uznaniem darzę zamysł, aby wydarzenia quasi-historyczne przedstawione w opowiadaniach, w dalszych epizodach były ukazywane jako legenda, zniekształcone i przeinaczone przez czas i ludzi. Idąc tym tropem bardzo łatwo uwierzyć, że legendy Rzymu opiewają prawdziwe wydarzenia. Możemy poczuć sympatię i antypatię do zwykłych ludzi, którzy po upływie wieków staną się półbogami. Widać to na przykładzie zwyczajnego podróżnika, przez potomnych nazwanego i czczonego pod mianem Herkulesa. Romulus i Remus wydają się być zwyczajnymi młodzieńcami. Dopiero potomni będą ich czcić niczym bogów. Istnieje także zdumiewająca odwrotność tego zjawiska. Sulla już się nie wydaje takim krwawym demonem, Scypion Afrykański staje się zwykłym człowiekiem wraz z jego małostkami. Jedynie Juliusz Cezar wciąż wydaje się wielki i niezrozumiały.

Książkę czyta się z największą przyjemnością, miło jest przenieść się do czasów gdy po Rzymie dyktatorzy i senatorowie, ale także kury i kaczki przechadzają się wąskimi uliczkami, a samo miasto jest tak niewielkie, że w godzinę można je obejść dookoła. Mimo, że to raczej historical fiction, to zgodzę się tu z brytyjskim historykiem, profesorem Timem J. Cornellem, że „historia zawsze zawiera element fikcji”.

Brak komentarzy: