środa, 24 września 2008

Antologia miernej fantastyki

"W głąb Maelstromu" to zbiór opowiadań z uniwersum Warhammera 40 000. Niestety muszę od razu dodać, że nie są to opowiadania zbyt wysokich lotów. Ot, taka fantastyka klasy B, choć muszę przyznać, że trzy z nich przeczytałem z zainteresowaniem. "Łaska Imperatora" Alexa Hammonda przypadła mi do gustu, ze względu na typowy dla tego wszechświata, mroczny i zgorzkniały styl. "Starożytne Lance" tego samego autora są równie klimatyczne, jak i ciekawe, szczególnie dla tych, którzy chcą zdobyć garść informacji o jeźdźcach z planety Attyla. Całkiem interesująca jest także opowieść Simona Jowetta "Maszyna Mimetyczna" ze względu na swoją oryginalność, co w fantastyce jest zaletą. Reszta opowiadań... Przyznam, że niewiele wniosły do mojego życia.

Na uwagę natomiast zasługuje tłumaczenie Szymona "Siriela" Gwiazdy, mojego kolegi, z którym przeszliśmy niejedno w świecie Warhammera podczas wieczrów z RPG. Wypiliśmy także niejedno piwko, ale to jakby inna historia. Otóż Szymon ma dość specyficzne poczucie humoru i styl, który da się wyczuć w tłumaczeniu szczególnie nazw własnych (Krwiopuszcze). Rekord jednak padł w tym fragmencie:

- Mamy cię, czcigodny wodzu - powiedział jeździec z warkoczykami w brodzie.
- Konia! Potrzebuję szybkiego konia! Musimy zniszczyć ich artylerię! - stęknął Al'Kahan, zaciskając zęby z bólu.
- Ależ, wodzu, co wódz...

W tym miejscu pozwolę sobie zakończyć tę marną niby-recenzję, pragnę także gorąco pozdrowić Szymona, a na zakończenie aż się chce powiedzieć:

- To ja przepraszam!

Brak komentarzy: